Wiecie już, że Petsly to nie tylko zespół odpowiedzialny za aplikację. To też osoby, bez których nasz projekt po prostu by nie powstał: trenerzy, fizjoterapeuci i inni, którzy testowali nasze rozwiązania, podsuwali kolejne pomysły i wspierali cennym feedbackiem. Opowiadając o nich nie sposób nie wspomnieć o Pauli Gumińskiej, która pomaga ogarnąć zarówno psią motywację jak i dba o zdrowe podejście do ruchu czworonogów. Oto rozmowa z Paulą o pracy ze zwierzętami i tym, jak Petsly pomoże jej zapomnieć o grubych segregatorach na półkach.
Paula, pracujesz ze zwierzakami – możesz nam powiedzieć na czym polega Twoja praca?
Moja główna działalność zawodowa kręci się wokół psów. Po pierwsze: prowadzę warsztaty i seminaria w całej Polsce, głównie z zakresu motywacji, podstaw pod psie sporty, ale i życia codziennego z psem. Druga strona mojej pracy to fizjoterapia. Przyjmuję psy na wizyty, wykonuję terapię manualną i zalecam im odpowiednie ćwiczenia. Jak to się ładnie w fizjoterapii mówi: wystawiam receptę na ruch. Oczywiście sama też mam zwierzaki – w tej chwili to pięć psów z którymi trenuję frisbee i agility, więc swoją pracę znam od podszewki. Trochę się śmieję, że byłam ludzkim fizjoterapeutą i zeszłam na psy.
Jesteś jedną z dobrych dusz Petsly, bez której projekt by nie ruszył. Jak pamiętasz początki?
Twórcy, Marcin i Emilia, bywali u mnie na treningach i seminariach, a do tego wspierałam ich psiaki fizjoterapią. Znamy się kilka lat i już od dawna w naszych rozmowach przewijał się motyw zarządzania moją działalnością. Szczególnie, że nie raz widzieli jak wyglądało robienie wypisów dla moich pacjentów, kiedy mozolnie wklepywałam w komputerze te wszystkie zalecenia i jednocześnie sprawdzam jakieś informacje w ogromnym segregatorze z danymi z wizyt. Miałam bardzo zwariowany klucz, dzięki któremu mogłam ogarnąć całą tę dokumentację, ale nie było to najwygodniejsze. To właśnie podczas któregoś spotkania, Marcin obiecał, że stworzy coś, co mi ułatwi te pracę i to chyba był początek Petsly.
Papierologia była wyzwaniem?
Tak. Dla mnie utrzymanie porządku w zarządzaniu klientami to spore wyzwanie, dlatego, że psy, które do mnie przychodzą, widzę często cyklicznie. To oznacza, że po czasie wracam do poprzednich wypisów i sprawdzam dawne zalecenia. Zorganizowanie tego tak, bym mogła nie tylko sprawnie tworzyć nowe wypisy, ale też szybko odkopać te stare i sprawdzić, co wyszło na ostatniej wizycie, jest dla mnie stanowczo najtrudniejsze. Niełatwo też stworzyć wypis tak, by wyglądał profesjonalnie, był przystępny dla klienta i żebym mogła go szybko wysłać. Zajmowało mi to bardzo dużo czasu. Dlatego dla mnie Petsly, a szczególnie narzędzie Spotkania i opcja dodawania wypisów do poszczególnych pacjentów, to strzał w dziesiątkę. To jest to, czego mi najbardziej brakowało, kiedy korzystałam z różnych innych narzędzi, kalendarzy czy innych metod organizacji pracy.
Co według Ciebie jest najcenniejsze w Petsly?
Na etapie dołączenia do testerów, niezwykle cenne było dla mnie to, że mogę mieć wpływ na ostateczny kształt aplikacji. Mogłam mieć życzenia, zażalenia i wnioski. Cenne było też to, że Marcin informował testerów na bieżąco czy ich pomysły są w ogóle możliwe do wprowadzenia, więc działanie nad tym projektem to był dialog. Cieszę się, że mogłam być na tym początkowym etapie częścią Petsly i wtrącić swoje 3 grosze. Z kolei na etapie korzystania z aplikacji na co dzień, najlepsze jest dla mnie to, że mam wszystko w jednym miejscu – nie muszę poruszać się między różnymi aplikacjami i programami, bo wystarczy mi Petsly. Od razu widzę godzinę i datę wizyty, mogę zrobić psu wypis i w kilka chwil wysłać do właściciela. To wszystko naprawdę ułatwia pracę i do tego skraca czas takiej papierowej roboty.
Zdarzały się jakieś śmieszne momenty?
Tak, przychodzi mi do głowy taki przypadek, kiedy siedziałam sobie spokojnie w pracy i działałam z wypisami dla pacjentów. Nagle ni z tego ni z owego wyskoczył mi jakiś błąd – w ogóle nie rozumiałam skąd to i dlaczego, a tu nagle, po kilku sekundach widzę, że mój telefon wibruje. To był Marcin, który dał znać, że widzi ten mój error i już się nim zajmuje. Można więc powiedzieć, że czułam się śledzona! Oczywiście było to mega pozytywne i tylko pokazuje jak ogromne wsparcie dostawaliśmy od Marcina i zespołu.
Myślisz, że takie narzędzie jak Petsly jest potrzebne osobom pracującym w Twojej branży?
Kiedy zaczynałam prowadzić jakiekolwiek szkolenia, to psi zawód traktowany był mocno po macoszemu. Bardzo niewiele osób miało firmę i podchodziło do treningów czy seminariów jako głównego źródła utrzymania. Kiedy obcy ludzie pytali o to co robię, to także podchodzili do mojej odpowiedzi z przymrużeniem oka – raczej jako specyficzne hobby, a nie pracę. Jednak przez ostatnie 10 lat to się bardzo mocno zmieniło. Mam zarejestrowaną działalność, prowadzę firmę „I wszystko jasne” i również bardzo wielu moich znajomych poszło w profesjonalną stronę. Zoobiznes stał się ich głównym lub nawet jedynym źródłem utrzymania. Dlatego myślę, że jest duża potrzeba, by usługi dla zwierząt stały na coraz wyższym poziomie. Już nie jest to zabawa w szkolenie i głaskanie piesków, tylko rzeczywiście jest to praca, poważne usługi, które kosztują sporo pieniędzy. Sądzę więc, że powinno za tym iść profesjonalne podejście do świadczenia tych usług – zamiast robić wypisy na jakichś kawałkach papieru czy w smętnym .pdf, można to zrobić lepiej. Petsly to umożliwia.
Opowiedz nam więcej o pracy ze zwierzętami – co jest w niej najlepsze?
Brak monotonii. Moja psia praca to coś, w czym najdłużej wytrzymałam zawodowo, a robiłam już naprawdę różne rzeczy. Nie potrafię niestety robić czegoś, co nie sprawia mi satysfakcji i mnie nudzi. W pracy z psami stanowczo nie mogę się nudzić, szczególnie łącząc szkolenia i zoofizjoterapię. Jest jeszcze coś, co dla mnie jest ogromnym plusem – w tej pracy nie da się nie rozwijać. Jeśli nie jeździ się na szkolenia i nie obserwuje nowinek, to po kilku latach wypada się z obiegu. Dla niektórych to minus, ale ja bardzo lubię się uczyć i sięgać po nowe rzeczy. Ta motywacja z zewnątrz i konieczność rozwoju są dla mnie bardzo wartościowe. Druga sprawa? Pieseczki! To chyba oczywiste? Spotykam bardzo dużo przesłodkich pieseczków!
Która część Twojej pracy to największe wyzwanie?
Kontakt z ludźmi. Jest w tym duża bezsilność, bo nie wszyscy mamy spójne podejście do psów i takie same priorytety. Czasem jest mi bardzo ciężko pogodzić się z tym, że są psy zaniedbane, otyłe, takie które kuleją i żyją w bólu. Dla mnie to jest chyba taki najtrudniejszy element, bo sytuacje z trudnymi przypadkami mnie nie przerażają – to wręcz kop motywacyjny, bo szukać nowych rozwiązań i poszerzać wiedzę.
Czy uważasz, że ludzie coraz świadomiej nabywają zwierzaki i lepiej o nie dbają?
Zdecydowanie tak. Ja to widzę też ze względu na zwiększającą się liczbę pacjentów – z roku na rok ich przybywa. Jest też coraz więcej osób zainteresowanych holistycznym dbaniem o zwierzęta. Jeszcze dwa, trzy lata temu, ludzie, którzy się u mnie pojawiali, to byli głównie psi sportowcy lub ludzcy fizjoterapeuci, którzy wiedzieli, że fizjoterapia faktycznie pomaga. Natomiast od jakiegoś roku z kawałkiem mam tez sporo tzw. zwykłych Kowalskich, którzy dostali poradę, by zabrać psa do fizjoterapeuty albo gdzieś o tym przeczytali. To pokazuje, że świadomość na temat zwierząt stanowczo rośnie. Pojawia się też dużo osób ze szczeniakami, tuż po zakupie psa, więc ta opieka nad psem już od pierwszych dni jest dużo bardziej przemyślana niż kiedyś i to jest fantastyczne.
Z miłością,
Zespół Petsly